W końcu tam byliśmy, małym domu Justina, w którym mieszkał ze swoimi dziadkami.
- Pamiętasz jak tu przychodziliśmy, nie - wziął obie moje dłonie i stanął naprzeciw mnie, a ja przytaknęłam.
- Czemu miałabym zapomnieć? - uśmiechnął się i wciągnął mnie za rękę, wbiegając po schodach, a ja za nim podążyłam. Zatrzymał się przed drzwiami i uśmiechnął się, jak patrzyliśmy na siebie i pomyśleliśmy o tym samym.
Pobiegliśmy w stronę jego małego łóżka i wskoczyliśmy na nie. Leżeliśmy tam śmiejąc się, wciąż podskakując w górę i w dół po dużym upadku. Justin uspokoił się, a ja wciąż chichotałam dopóki nie zauważyłam, że przestał.
- Co się stało? - zapytałam.
- Nic... Tęskniłem za tobą, to wszystko.
- Justin, powiedz mi! - oznajmiłam, uszczypnąwszy go w brzuch, a on udał śmiech.
- Naprawdę, to dlatego, po prostu miło jest znów ciebie zobaczyć. Nie wyglądasz tak jak kiedyś. Nie ma już tej dziewczyny z oklapłymi włosami i czapką na głowie. Jesteś... piękna.
Uśmiechnęłam się i zrobiło mi się niedobrze w tym samym czasie. To było takie słodkie, ale dziwne zarazem.
- To miał być komplement?
- Oczywiście, że tak. Jesteś moją najlepszą przyjaciółką, nie zmieniłbym tego za nic w świecie.
- Cóż, jestem zadowolona, że znów mogę ciebie zobaczyć, pomimo fangirlingu w internecie!
Uśmiechnął się i usiadł. Zrobiłam to samo, a następnie złapałam go za rękę.
- Mam ochotę na lody, myślę, że powinniśmy iść do parku - powiedział Justin i wstał, ciągnąc mnie za sobą.
- Pod jednym warunkiem... - powiedziałam, nakręcając się.
- Chloe... O czym ty myślisz!
Zbiegłam po schodach, prosto w stronę drzwi.
- MUSISZ MNIE TAM PIERWSZY RAZ POKONAĆ! - wykrzyczałam w kierunku schodów, kiedy zbiegł, a ja wybiegłam z domu.
Biegłam i spojrzałam się przez ramię, by zobaczyć go w tej samej odległości. Wow! Musiałam naprawdę być w formie skoro udało mi się od niego uciec!
- Chloe! Złapię cię! - zawołał, a ja pobiegłam jeszcze szybciej, skręcając do bram parku i biorąc głęboki oddech, kiedy zobaczyłam ciężarówkę z lodami po drugiej stronie pola obok naszej ławki.
Spojrzałam do tyłu, by zobaczyć czy Justin się zbliża. Moje nogi biegły i poczułam palenie, jak próbowałam biec tak szybko, jak to możliwe.
Ostatecznie zrobiłam to i pokonałam Justina. Wygrałam i było coś, o czym mogłam mu przypominać przez długi czas... Dopóki on nie będzie miał czegoś, czym będzie mógł mnie wprawić w zakłopotanie.
- 2 ogromne lody ze wszystkimi dodatkami - powiedziałam, łapiąc się za kolana i ciężko oddychając, na szczęście wyduszając z siebie słowa.
Usłyszałam Justina bijącego za mną brawo. Obróciłam się śmiejąc się i łapiąc powietrze.
- Dobrze zagrane... Więc pokonałaś mnie, ale następnym razem to ja pokonam ciebie! Nikt nie może pokonać mistrza! - powiedział, a kiedy przestał klaskać podszedł do mnie, wyciągając kilka banknotów, by kupić lody.
- Taa, przegrani mogą zapłacić! - powiedziałam, biorąc swoje lody od lodziarza, który zaczął robić deser Justina.
- Dzięki. Więc może lepiej usiądźmy, bo wyglądasz jak by ci brakowało powietrza - powiedział, ujmując moją dłoń i zabierając mnie w stronę ławki.
- Myślisz? - powiedziałam siadając i liżąc swojego loda oraz patrząc się na jego czerwoną spoconą twarz.
- Wyglądasz na bardziej zmęczonego ode mnie - stwierdziłam.
- Nieee, jestem mężczyzną - zaśmiał się, a ja położyłam swoją głowę na jego ramieniu, wreszcie odzyskując oddech.
____________
Wiem, że troszkę zawaliłam. Znowu. Nie jestem zbyt punktualną osobą, systematyczną też nie, więc jakkolwiek próbuję się uwinąć w czasie to słabo mi wychodzi. Dlatego w ramach rekompensaty jutro kolejny xx
@itsvickies
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz